Blog zostaje na jakiś czas zawieszony.
Pozdrawia Misty Blue.
poniedziałek, 29 sierpnia 2016
środa, 15 czerwca 2016
Po czwarte: Znajomy i nieznajomy w szpitalu.
Wszystko mnie bolało... Bałam się albo po prostu nie miałam siły otworzyć oczu. W tyle słyszałam ciche mechaniczne pykanie, które niosło się po moich uszach niczym echo. Jakiś taki.... dziwny zapach. Ni to chemiczny ni to mdły... Zimno. Tak, wtedy na pewno było mi zimno. To co było na zewnątrz zdawało mi się takie syntetyczne oraz sztuczne, a to co wewnątrz mnie? Nijakie, takie puste... Jakby ktoś mnie wyprał z uczuć, jakby nic mi się nie chciało. Byłam drętwa i mało co kojarzyłam.
Tup, tup, tup.
Ktoś szedł. I, zatrzymał się przy mnie. Coś dotknęło mojej dłoni... to było takie ciepłe, przyjemne... Potem chciało odejść. Złapałam to, nie chciałam by odchodziło. Syknęłam cicho. Ręka straszliwie mnie zabolała i odczułam takie okropne mrowienie... Złapałam głęboki oddech.
-Chcesz bym został?- echo w uszach nie pozwalało na rozpoznanie jego głosu.
Wydałam z ciebie jakiś dziwny dźwięk po czym głucho powiedziałam "tak". Szuranie czegoś o podłogę i głuche stuknięcie. To ciepło jakby się podzieliło i jego mniejsza część delikatnie gładziła wierzch mojej dłoni. Dopiero po jakimś czasie zrozumiałam że to czyjaś ręka.
-Kim ty jesteś?- rozległ się kobiecy głos.
-Nikim ważnym.-To ciepło odeszło. Wyciągnęłam dłoń, by złapać tamtą rękę.
-Ej, możesz zostać. Ona chyba cię zna.
-.... czas już na mnie. - poczułam podmuch powietrza przy uchu. Ciepły. Jakby oddech. - Nie jesteś tą dziewczyną której szukam...
Stuk, tup, szuranie i znowu tup, tup.
Nie ma. Nikogo nie ma. Jednak wtedy doszło do mnie, że był to jakiś chłopak. Wtedy myślałam że chyba pomylił sale, bo powiedział że nie jestem dziewczyną której szuka i że to było miłe z jego strony że został. Jak wtedy strasznie się pomyliłam...
*?*
-Wasza wysokość, nie rozpoznał jej.
*?*
-Wasza wysokość, nie rozpoznał jej.
-To normalne. Tenebris skutecznie ją zakrywa.
-Jeśli można spytać, czy to było konieczne?
-Lysandrusie, inaczej nie można było.
-Rozumiem.
-Nie mniej, twoja rola się tu nie kończy. Tym bardziej musisz ja pilnować.
-Ale...
-Żadnego ale. Musimy. Jeśli nie będziesz zdolny od tego, wyślę nowego strażnika. A przez to może jeszcze bardziej cierpieć.
-To będzie zbędne. Zajmę się nią najlepiej jak umiem.
-Mam taką nadzieję. Tamten demon będzie chodził z nią do klasy. Możliwe że kiedyś ją wyczuje.
-Nie można się go po prostu pozbyć?
-Nie. To zachwieje równowagę.
-Królowo, za przeproszeniem, oni już zachwiali równowagę! Chcą zagarnąć Wybraną!
-Nie mamy na to znaczących dowodów. Poza tym tamten jest synem En.
-En? Chodzi o...
-Przestań! Nie wymawiaj tego przeklętego imienia. To przynosi same nieszczęścia.
-Wybacz królowo.
- A teraz temat drugi... Zaliczyłeś geografię?
-Em...
-Czuję się jakbym miała dziecko w pierwszej klasie.
-Wybacz królowo.
-I teraz temat najmniej przyjemny. Za bardzo spoufalasz się z Wybraną.
-Przepraszam co?
-N ie muszę ci chyba przypominać co postanowiono wczoraj.
-Nic na ten temat nie wiem.
-Za miesiąc, Wybrana poślubi...
***
*Kolejnego dnia*
Udało mi się otworzyć oczy. Zobaczyłam siedzącego przy moim łóżku Lysandra. Z bólem podniosłam się do siadu.Czułam się tak jakby wszystkie mięśnie zaczęły mi pękać. jęknęłam cicho. Chłopak od razu się obudził. Złapał mnie za ramiona i z powrotem położył. Wyglądał na zatroskanego.
-Nie powinnaś wstawać...
-Gdy mnie tak kładziesz to bolą mnie plecy.
-... wybacz... nie znam się za bardzo na medycynie.
-Nie szkodzi... Mogę mieć do ciebie nietypową prośbę?
-Jaką?
-Um...- zrobiłam się cała czerwona- Czy mógłbyś.... mnie przy przytulić?
-Hm?
-Jeśli nie możesz... znaczy się jeśli nie chcesz, w sumie nie móc też... to nie musisz tego robić! Znaczy się to twoja wolna...
-Za dużo czasem mówisz.- usiadł an brzegu łóżka szpitalnego. delikatnie się schylił i mnie przytulił. Zawstydzona delikatnie się w niego wtuliłam. Potrzebowałam wtedy czyjegoś ciepła. -Co ci głuptasie do łowy przyszło by się tak poharatać?\
-To długa historia... Co ja robię w szpitalu?
-Straciłaś sporo krwi. Chciałem cię odwiedzić bo zostawiłaś coś w pokoju pielęgniarki. Gdy wszedłem do domu twoi rodzice klęczeli przy tobie a ty byłaś cała pocięta i leżałaś na cieknącym od krwi dywanie...
-I co zrobiłeś?
-... wolę o tym nie mówić... poza tym, jesteś aż nadmiernie ciekawa.
-Proszę... powiedź...
-... uciekłem, a potem wróciłem...
-Rozumiem.- uśmiechnęłam się.- Też chyba bym, na początku tak zrobiła.
_______________________________________
Cześć!
A oto nowy (trochę spóźniony) rozdział!
Wiem, wiem. Troszkę krótki i słabszy od reszty.
Ale tak wygląda mój mózg tydzień przed końcem roku szkolnego.
Zigi: Stosunkowo jest trochę przeciążony i nie działa jak trzeba.
Otóż to.
Zigi: Jednego nie rozumiem. Materiał omówiony, więc po co chodzić do szkoły? Nie można szybciej zrobić zakończenia?
Nie. Musza nas zamęczyć.
Zigi: Sadyści. Jak No...
Ci, ci, ci! Nic o fabule dalszej nie mówimy!
Zigi: A co dostanę w zamian?
Mleko.
Zigi: Ile?
250 ml.
Zigi: Chyba se kpisz. dwa litry.
Maksymalnie pół.
Zigi:... więcej nie dasz?
Nie.
Zigi: Niech będzie. Ani mru mru z siebie nie wydam..
Mruczeć możesz. Byleby nie o fabule.
Pozdrawia zmęczona Misty i spragniony mleka Zigi.
-Jeśli można spytać, czy to było konieczne?
-Lysandrusie, inaczej nie można było.
-Rozumiem.
-Nie mniej, twoja rola się tu nie kończy. Tym bardziej musisz ja pilnować.
-Ale...
-Żadnego ale. Musimy. Jeśli nie będziesz zdolny od tego, wyślę nowego strażnika. A przez to może jeszcze bardziej cierpieć.
-To będzie zbędne. Zajmę się nią najlepiej jak umiem.
-Mam taką nadzieję. Tamten demon będzie chodził z nią do klasy. Możliwe że kiedyś ją wyczuje.
-Nie można się go po prostu pozbyć?
-Nie. To zachwieje równowagę.
-Królowo, za przeproszeniem, oni już zachwiali równowagę! Chcą zagarnąć Wybraną!
-Nie mamy na to znaczących dowodów. Poza tym tamten jest synem En.
-En? Chodzi o...
-Przestań! Nie wymawiaj tego przeklętego imienia. To przynosi same nieszczęścia.
-Wybacz królowo.
- A teraz temat drugi... Zaliczyłeś geografię?
-Em...
-Czuję się jakbym miała dziecko w pierwszej klasie.
-Wybacz królowo.
-I teraz temat najmniej przyjemny. Za bardzo spoufalasz się z Wybraną.
-Przepraszam co?
-N ie muszę ci chyba przypominać co postanowiono wczoraj.
-Nic na ten temat nie wiem.
-Za miesiąc, Wybrana poślubi...
***
*Kolejnego dnia*
Udało mi się otworzyć oczy. Zobaczyłam siedzącego przy moim łóżku Lysandra. Z bólem podniosłam się do siadu.Czułam się tak jakby wszystkie mięśnie zaczęły mi pękać. jęknęłam cicho. Chłopak od razu się obudził. Złapał mnie za ramiona i z powrotem położył. Wyglądał na zatroskanego.
-Nie powinnaś wstawać...
-Gdy mnie tak kładziesz to bolą mnie plecy.
-... wybacz... nie znam się za bardzo na medycynie.
-Nie szkodzi... Mogę mieć do ciebie nietypową prośbę?
-Jaką?
-Um...- zrobiłam się cała czerwona- Czy mógłbyś.... mnie przy przytulić?
-Hm?
-Jeśli nie możesz... znaczy się jeśli nie chcesz, w sumie nie móc też... to nie musisz tego robić! Znaczy się to twoja wolna...
-Za dużo czasem mówisz.- usiadł an brzegu łóżka szpitalnego. delikatnie się schylił i mnie przytulił. Zawstydzona delikatnie się w niego wtuliłam. Potrzebowałam wtedy czyjegoś ciepła. -Co ci głuptasie do łowy przyszło by się tak poharatać?\
-To długa historia... Co ja robię w szpitalu?
-Straciłaś sporo krwi. Chciałem cię odwiedzić bo zostawiłaś coś w pokoju pielęgniarki. Gdy wszedłem do domu twoi rodzice klęczeli przy tobie a ty byłaś cała pocięta i leżałaś na cieknącym od krwi dywanie...
-I co zrobiłeś?
-... wolę o tym nie mówić... poza tym, jesteś aż nadmiernie ciekawa.
-Proszę... powiedź...
-... uciekłem, a potem wróciłem...
-Rozumiem.- uśmiechnęłam się.- Też chyba bym, na początku tak zrobiła.
_______________________________________
Cześć!
A oto nowy (trochę spóźniony) rozdział!
Wiem, wiem. Troszkę krótki i słabszy od reszty.
Ale tak wygląda mój mózg tydzień przed końcem roku szkolnego.
Zigi: Stosunkowo jest trochę przeciążony i nie działa jak trzeba.
Otóż to.
Zigi: Jednego nie rozumiem. Materiał omówiony, więc po co chodzić do szkoły? Nie można szybciej zrobić zakończenia?
Nie. Musza nas zamęczyć.
Zigi: Sadyści. Jak No...
Ci, ci, ci! Nic o fabule dalszej nie mówimy!
Zigi: A co dostanę w zamian?
Mleko.
Zigi: Ile?
250 ml.
Zigi: Chyba se kpisz. dwa litry.
Maksymalnie pół.
Zigi:... więcej nie dasz?
Nie.
Zigi: Niech będzie. Ani mru mru z siebie nie wydam..
Mruczeć możesz. Byleby nie o fabule.
Pozdrawia zmęczona Misty i spragniony mleka Zigi.
poniedziałek, 30 maja 2016
Po trzecie: Tryb przyspieszony.
* ? *
-Halo?
-Lys, jest kłopot!
-Jaki kłopot?
-Musisz natychmiast zjawić się w Regno!
-Co się stało?
-Pamiętasz tą dziewczynę, którą miałeś mieć na oku? Została odkryta!
-Co proszę?!
-Wysłali do niej Tenebis...
-Oddzwonię.
***
-Jak masz mi pomóc?- powiedziałam pociągając nosem
-Dam ci siłę by wstać. Pomogę ci zmienić ból i smutek, w siłę do działania.
-... Będę mniej cierpieć?
-Tego niej mogę ci obiecać. Ale jestem pewien że to ci pomoże.
-... rób co chcesz.- odwróciłam wzrok.
Nagle poczułam straszny ból. Motyl zaczął się świecić. Jęknęłam głośno. Czułam jakby coś rozrywało mnie od środka. Skrzydła Tenebrisa stały się złote, a gdy to się stało, odleciał. Ale... ten
ból... Źle go na początku określiłam... To coś mnie nie rozrywało... To tak jakby coś ostrego zaczęło płynąć w moich żyłach i dostawało się do serca, kalecząc je przy tym. Otworzyłam usta. Wypłynęły z niej krople gęstej krwi. Wszystko działo się ta,m szybko. Nawet nie zauważyłam że krew zmienia się w płatki róż. Padłam na ziemię. Brakło mi tchu. Jakby moje serce stanęło. Zamknęłam oczy. I nie wiedziałam... czy to jawa czy sen, a może jednak prawda...
Gdy się ocknęłam, ból był o wiele mniejszy. Poczułam że ktoś delikatnie gładzi moje włosy. Niepewnie uchyliłam powieki, ale od razu je zamknęłam. Światło strasznie mnie raziło. Tak jakbym spędziła rok w ciemnościach i nagle wyszła na słońce. Jęknęłam pociągle i dotknęłam dłonią miejsca gdzie było serce. Na mojej koszulce było coś mokrego i gęstością przypominało krew..
-Ci... spokojnie...
-Ly..sander?
Niepewnie uchyliłam jedną powiekę. Zobaczyłam jego piękne dwukolorowe oczy- jedno złote drugie szmaragdowe. Białe włosy łagodnie opadały na jego policzek, a usta składały się w uśmiech. Dość blada cera chłopaka świetnie komponowała się z promieniami słońca które oświetlały jego twarz. Od kiedy pamiętam, to on zawsze był blisko mnie. Taki trochę stróż. Był moim przyjacielem. Jednak rzadko rozmawialiśmy. On dużo czasu spędzał z Kastielem, szkolnym łobuzem. Diametralnie wręcz się różnili. Ale wróćmy na ziemię. Nie wiedziałam nawet gdzie jestem i skąd on się tu wziął.
-Gdzie ja jestem?
-U pielęgniarki. Znalazłem cie w klubie ogrodników. Leżałaś w kałuży...- dyskretnie machnął dłonią nad moją klatką piersiową,- wody. obok leżała konewka.
-Konewka?- niepewnie uniosłam głowę. Dotknęłam mokrego od wody miejsca. Dziwne... zdawało mi się że to coś mokrego było bardziej gęste...- Musiałam się potknąć...
-Ciesze się że już wszystko w porządku.- uśmiechnął się.
-Dziękuję....Lysandrze, która godzina?
-Dochodzi szesnasta.
Poczułam dziwne ukłucie w sercu. Stłumiłam jęk i podniosłam, się do siadu. Czułam że jakaś dziwna siła ciągnie mnie do domu. Spojrzałam na chłopaka.
-Musze wracać do domu...
-Tylko nie zrób nic głupiego po drodze.- zaśmiał się cicho i pomógł mi wstać z kozetki.
* W domu*
-Cześć mamo, cześć tato! - odpowiedziała mi cisza - Jest tu ktoś? Halo? Chyba nikogo nie ma...
Weszła, do swojego pokoju i padłam na łóżko. "... Muszę coś z tym zrobić. Nie chce by kolejny raz powtórzyło się to co...dziś." Zaczęłam myśleć co robić... Aż w końcu doszłam do wniosku... że muszę pozbyć się problemu. Piękna.
Wstałam i otworzyłam szufladę, wyciągając z niej nożyczki. Stanęłam przed lustrem. Wożyłam kosmyk włosów między nożyczki.
"Masz piękne włosy...."- przypomniałam sobie słowa byłego chłopaka
-Już nie będą piękne....
Zaczęłam je ciąć. Włosy wraz z moimi łzami spadały na podłogę. Były co raz krótsze i coraz bardziej postrzępione. Aż w końcu były bardzo krótkie. Można powiedzieć że były ścięte "na chłopaka". Uśmiechnęłam się. Wytarłam mokre od łez policzki.
"Te laska, fajne nogi!"- tym razem to były słowa przypadkowego przechodnia
-Że nogi co..- zaśmiałam się. Zaczęła je nacinając nożyczkami, a dywan zrobił się cały czerwony. Podobnie uczyniłam z przedramieniem.
Oszpecania nie było dość. Przypominała sobie wszelkie komplementy które dostała. Po chwili padła na mokry od krwi dywan. Uśmiechnęła się słabo i spojrzała na swoje odbicie. Do pokoju wbiegli jej rodzice. Jednak ta zamknęła oczy i zaczęła cicho nucić pod nosem.
-Kochanie, co się stało?- zatroskaną matka złapała ja za ramiona. Jej kasztanowe oczy patrzyły na córkę przerażone.
-Od dziś... Zobaczą tylko serce... Nie spojrzą na twarz...- dalej nuciła.Moc motyla całkowicie ją objęła i zmieniła... Jednak, to nie był koniec. Matka odgarnęła rude włosy ledwo powstrzymywała łzy.
-Vincenty, dzwoń na pogotowie!
___________________________
Tom to do dom! Nowiutki rozdział!
Wiem, wiem. Nie było nic calutki miesiąc... Ale powracam!
I przedstawiam wam mojego kompana, który będzie mi towarzyszył podczas pisania tego bloga. Przedstawiam wam.... Zigi~!
Zigi: Hejo!
Podobiznę Zigiego macie obok.
Zigi: Cudny jestem, co nie?
Tak tak... Chciał go nazwać KicikiciMiał, ale...
Zigi: To okropna nazwa.
Słuchajcie, ja strasznie boję się kotów, ale to jest mój terapełta.
Zigi: Stówa za minutę.
Pf...
Zigi: Zapraszam codziennie od 12 do 16. Wiecie, wyspać się trzeba.
No i to chyba tyle! Koniec bloku reklamowego!
Narazka!
Misty Blue i porzekupny Zigi.
-Halo?
-Lys, jest kłopot!
-Jaki kłopot?
-Musisz natychmiast zjawić się w Regno!
-Co się stało?
-Pamiętasz tą dziewczynę, którą miałeś mieć na oku? Została odkryta!
-Co proszę?!
-Wysłali do niej Tenebis...
-Oddzwonię.
***
-Jak masz mi pomóc?- powiedziałam pociągając nosem
-Dam ci siłę by wstać. Pomogę ci zmienić ból i smutek, w siłę do działania.
-... Będę mniej cierpieć?
-Tego niej mogę ci obiecać. Ale jestem pewien że to ci pomoże.
-... rób co chcesz.- odwróciłam wzrok.
Nagle poczułam straszny ból. Motyl zaczął się świecić. Jęknęłam głośno. Czułam jakby coś rozrywało mnie od środka. Skrzydła Tenebrisa stały się złote, a gdy to się stało, odleciał. Ale... ten
ból... Źle go na początku określiłam... To coś mnie nie rozrywało... To tak jakby coś ostrego zaczęło płynąć w moich żyłach i dostawało się do serca, kalecząc je przy tym. Otworzyłam usta. Wypłynęły z niej krople gęstej krwi. Wszystko działo się ta,m szybko. Nawet nie zauważyłam że krew zmienia się w płatki róż. Padłam na ziemię. Brakło mi tchu. Jakby moje serce stanęło. Zamknęłam oczy. I nie wiedziałam... czy to jawa czy sen, a może jednak prawda...
Gdy się ocknęłam, ból był o wiele mniejszy. Poczułam że ktoś delikatnie gładzi moje włosy. Niepewnie uchyliłam powieki, ale od razu je zamknęłam. Światło strasznie mnie raziło. Tak jakbym spędziła rok w ciemnościach i nagle wyszła na słońce. Jęknęłam pociągle i dotknęłam dłonią miejsca gdzie było serce. Na mojej koszulce było coś mokrego i gęstością przypominało krew..
-Ci... spokojnie...
-Ly..sander?
Niepewnie uchyliłam jedną powiekę. Zobaczyłam jego piękne dwukolorowe oczy- jedno złote drugie szmaragdowe. Białe włosy łagodnie opadały na jego policzek, a usta składały się w uśmiech. Dość blada cera chłopaka świetnie komponowała się z promieniami słońca które oświetlały jego twarz. Od kiedy pamiętam, to on zawsze był blisko mnie. Taki trochę stróż. Był moim przyjacielem. Jednak rzadko rozmawialiśmy. On dużo czasu spędzał z Kastielem, szkolnym łobuzem. Diametralnie wręcz się różnili. Ale wróćmy na ziemię. Nie wiedziałam nawet gdzie jestem i skąd on się tu wziął.
-Gdzie ja jestem?
-U pielęgniarki. Znalazłem cie w klubie ogrodników. Leżałaś w kałuży...- dyskretnie machnął dłonią nad moją klatką piersiową,- wody. obok leżała konewka.
-Konewka?- niepewnie uniosłam głowę. Dotknęłam mokrego od wody miejsca. Dziwne... zdawało mi się że to coś mokrego było bardziej gęste...- Musiałam się potknąć...
-Ciesze się że już wszystko w porządku.- uśmiechnął się.
-Dziękuję....Lysandrze, która godzina?
-Dochodzi szesnasta.
Poczułam dziwne ukłucie w sercu. Stłumiłam jęk i podniosłam, się do siadu. Czułam że jakaś dziwna siła ciągnie mnie do domu. Spojrzałam na chłopaka.
-Musze wracać do domu...
-Tylko nie zrób nic głupiego po drodze.- zaśmiał się cicho i pomógł mi wstać z kozetki.
* W domu*
-Cześć mamo, cześć tato! - odpowiedziała mi cisza - Jest tu ktoś? Halo? Chyba nikogo nie ma...
Weszła, do swojego pokoju i padłam na łóżko. "... Muszę coś z tym zrobić. Nie chce by kolejny raz powtórzyło się to co...dziś." Zaczęłam myśleć co robić... Aż w końcu doszłam do wniosku... że muszę pozbyć się problemu. Piękna.
Wstałam i otworzyłam szufladę, wyciągając z niej nożyczki. Stanęłam przed lustrem. Wożyłam kosmyk włosów między nożyczki.
"Masz piękne włosy...."- przypomniałam sobie słowa byłego chłopaka
-Już nie będą piękne....
Zaczęłam je ciąć. Włosy wraz z moimi łzami spadały na podłogę. Były co raz krótsze i coraz bardziej postrzępione. Aż w końcu były bardzo krótkie. Można powiedzieć że były ścięte "na chłopaka". Uśmiechnęłam się. Wytarłam mokre od łez policzki.
"Te laska, fajne nogi!"- tym razem to były słowa przypadkowego przechodnia
-Że nogi co..- zaśmiałam się. Zaczęła je nacinając nożyczkami, a dywan zrobił się cały czerwony. Podobnie uczyniłam z przedramieniem.
Oszpecania nie było dość. Przypominała sobie wszelkie komplementy które dostała. Po chwili padła na mokry od krwi dywan. Uśmiechnęła się słabo i spojrzała na swoje odbicie. Do pokoju wbiegli jej rodzice. Jednak ta zamknęła oczy i zaczęła cicho nucić pod nosem.
-Kochanie, co się stało?- zatroskaną matka złapała ja za ramiona. Jej kasztanowe oczy patrzyły na córkę przerażone.
-Od dziś... Zobaczą tylko serce... Nie spojrzą na twarz...- dalej nuciła.Moc motyla całkowicie ją objęła i zmieniła... Jednak, to nie był koniec. Matka odgarnęła rude włosy ledwo powstrzymywała łzy.
-Vincenty, dzwoń na pogotowie!
___________________________
Tom to do dom! Nowiutki rozdział!
Wiem, wiem. Nie było nic calutki miesiąc... Ale powracam!
I przedstawiam wam mojego kompana, który będzie mi towarzyszył podczas pisania tego bloga. Przedstawiam wam.... Zigi~!
Zigi: Hejo!
Podobiznę Zigiego macie obok.
Zigi: Cudny jestem, co nie?
Tak tak... Chciał go nazwać KicikiciMiał, ale...
Zigi: To okropna nazwa.
Słuchajcie, ja strasznie boję się kotów, ale to jest mój terapełta.
Zigi: Stówa za minutę.
Pf...
Zigi: Zapraszam codziennie od 12 do 16. Wiecie, wyspać się trzeba.
No i to chyba tyle! Koniec bloku reklamowego!
Narazka!
Misty Blue i porzekupny Zigi.
środa, 27 kwietnia 2016
Po drugie : Będzie nowy uczeń?
* ? *
-Królowo!
-Co się stało Prince?
-Została odkryta!
-Hm?
-Wybrana! Stała się widoczna.
-Nie... To nie możliwe! Natychmiast zawiadom o tym Lysandrusa!
* * *
-No co ty! Jesteś najpiękniejsza na świecie!
-Chyba trochę przesadzasz...- zarumieniłam się lekko.
-Patrz jak się ślinią na twój widok. Normalnie jak buldog!
Margaret wskazała dłonią na grupkę chłopaków. Zaśmiałam się cicho. Ona zawsze poprawiała mi humor. Była niczym skrzynia pełna dobrych słów i życzliwości, a ona chętnie uchylała mi swoje wieko. Było mi wtedy tak cieplutko na sercu, że mruknęłam cicho i obejmując siebie ramionami,
oparłam się o granatowe szafki ciągnące się przez całą długość korytarza.
-Kto chce usłyszeć najnowsze szkolne ploteczki?- usłyszałam wesoły głos przy uchu
-A!- wystraszona aż odskoczyłam.
Była to Peggy. Taka trochę dziennikarka. Prowadzi szkolną gazetkę. Jest chyba najciekawszą osoba na świecie! Kiedyś schowała się w pokoju nauczycielskim... pod kanapą! Może lepiej to sobie wyobrazicie gdy krótko wam opowiem jak wygląda. Peggy jest dość wysoka, ma 165 wzrostu. Ma czarne włosy o fioletowym połysku i delikatnie opaloną cerę. Ma niebieskie oczy. Uwielbia oliwkowy kolor. Nawet dzisiaj była ubrana w koszulę w kolorze dojrzałych oliwek i ciemnozielone
spodnie z brązowym paskiem.
Jest naprawdę miła... no chyba że stawką jest jakiś super news. Wtedy staje się dzikim zwierzęciem. Tylko nie wiem jakim zwierzakiem była gdy chowała się pod kanapą. Pumą chowającą się w cieniu? Szybka jaszczurką? Nie... chyba raczej myszką. Ale drapieżną... W sumie jest takie coś jak drapieżna mysz? Mniejsza!
Tak czy siak nieźle mnie wystraszyła. i była tym faktem rozbawiona. Uśmiechała się jak głupi do sera... Albo jak mysz do sera? Stop! Koniec gadania o myszach, bo jak tak dalej pójdzie to mysz będzie Bogiem. W sumie mysi Bóg.. Dobra stop! Tak czy inaczej, rozbawiło ją to.
-Jaką plotkę?- powiedziała Meg
-Będziemy mieli nowego ucznia!
-Chcesz mi wmówić, że nowy uczeń od tak sobie przyjdzie w połowie października? Półtorej miesiąca od rozpoczęcia roku szkolnego?- uniosła jedną brew i uśmiechnęła się jakby chciała powiedzieć : "No chyba sobie kpisz"
-Może był chory? Albo.. zażyło mu się cos bardzo złego! Pewnie mu było ciężko i...
-Ana, twoje dobre serce tym razem nie pomoże.- przerwała mi Peggy
-Ouł...
-Czekaj... Ile ty masz wzrostu?
-Um... Mam 157 centymetrów wzrostu...
-Idealnie! Wpakujemy cię pod kanapę w pokoju nauczycielskim.
-Hę?- odsunęłam się o krok
-tobie nie będą wystawać nogi! O! O! Jeszcze lepiej! Do szafy! Ma półtorej metra ale mniejsza, Ewentualnie trochę ukucniesz i...
-Peggy.- Margaret spojrzała na nią.- Zapomnij. Co o nim wiesz?
-Em... Jest zza granicy. Jest w naszym wieku... I tyle. Jego teczka jest pusta. żadnych ocen, uwag nauczycieli itp...
-Może po prostu jest nieuzupełniona.
-Było tylko zdjęcie i imię. Żadnego nazwiska!
-Oj, mów wszystko co wiesz.
-Kruczoczarne włosy. Helix w prawym uchu. Blady. Blado-zielone oczy. Takie trochę oliwkowe. Mega przystojny. Cudne rysy twarzy. Ma na imię Nostrian.
-Dziwne imię..
-A właśnie!- wyciągnęła z dużej torby telefon
A ja już porządnie się w tym wszystkim pogubiłam. Tylko imię zdawało mi się dziwnie znajome. Odbijało mi się echem po głowie. Potrząsnęłam głową, próbując odgonić od siebie myśli. Peggy zaczęła coś wystukiwać w telefonie i po chwili krzyknęła na całą szkołę "Znalazłam!"
-Co znalazłaś?- powiedziała szatynka wzdychając.
-Znaczenie imion. Nostrian posiada trudny charakter i niezachwianą pewność siebie, rzadko ufa innym. Odpowiada numerowi 11. Numerologiczna Jedenastka zaliczana jest do grupy liczb mistrzowskich. To doskonałość. Jego żywiołem jest śmiercionośny ogień, oznaczający iż...
-Dalej!
-Jego patronem jest Hades. Bóg...
-To wiemy! Leć dalej!
-Jest wymagającym kochankiem i...
-Skąd ty to bierzesz?!
-Z internetu. Mam czytać dalej?
-Omiń to zdanie. Bo Anastazja zaraz nam zwieje.
-Typowa Jedenastka to również dobry psycholog i znawca ludzkich charakterów. Imieniny obchodzi 14 lutego, w Walentynki. Koniec!
-Czyli drugi Kastiel... - westchnęłam głęboko
-On tylko głośno szczeka. Muchy by nie tknął. -powiedziała rozbawiona Margaret.
-Ale Nostrian może...
-Ejejej! To tylko opis z internetu.
-To prawda!- broniła się Peggy- Przeczytać wam o Anastazji?
-Dajesz.- powiedziała Meg
-Anastazja jest numerologiczną trójką.Numerologiczna Trójka obdarza radosnym i optymistycznym podejściem do życia. Liczba imienia 3 wprowadza silne związki z naturą i daje osobowość twórczą z dużymi pokładami wyobraźni. Numerologiczna 3 uznawana jest za wibrację bardzo korzystną i przynoszącą szczęście. Jej żywiołem jest woda, oznaczającą...
-Omiń to co ostatnio.
-Anastazja ceni się skromność i oszczędność. Osoby o tym imieniu w bardzo szanuje posiadane dobra. Są cierpliwe i zdolne do poświęceń dla większości, głównie w sferze niematerialnej.
-Starczy.
-Czekaj... WoW! Nie zgadniesz!
-Co?
-Jedenastka z Trójką stworzą doskonały tandem!
-Czyli?
-Idealnie do siebie pasują!
-Bzdura! Margaret ma rację, to wszystko losowe informacje. - powiedziałam i wyprostowałam się- Muszę iść. Powinnam o czymś porozmawiać z Arturem.
***
-Więc, o co chodzi?- Artur spojrzał na mnie z uśmiechem.
Głośno przełknęła ślinę. Zacisnęłam powieki i złożyłam dłonie wpięści. Czułam że brakuje mi tchu. Otworzyłam usta by coś powiedzieć i się zawahałam. Znowu zaczęłam zbierać w sobie siły. "Już Anastazja, już!" Nawet nie wiecie jak wiele odwagi i trudu włożyłam w kolejne słowa.
-Dlaczego mnie zdradzasz?!- krzyknęłam - Proszę nie rób tak! To jest...
-Eh... Jak chcesz. A więc to koniec.
-...- otworzyłam szeroko oczy. Serce zmarło. Puściłam pięści. Byłam w szoku. Jakby ktos rozerwał moej serce na miliardy kawałków.
-To było i tak było tylko na pokaz.- poklepał mnie po ramieniu i wyszedł z klasy. Po chwili przyszła Meg. Po moich policzkach popłynęły łzy.
-Anastazjo?- spojrzała na mnie z troską.
-Mam dość!
-Ana...
-Wolałabym już być najbrzydsza na świecie, niż żeby ktoś tak mnie kochał!
-Czyli jak?
-On widzi tylko mój wygląd... tak jak z resztą prawie wszyscy!
-Prze...
Rozpłakałam się na dobre i pobiegłam holem ku wyjściu. Weszłam do cudownego kubu ogrodników. Idealnie wykponowany ogród. Padłam pod dużą wierzbą i rozpłakałam się na dobre. Ły były jak wylewanie wody z wiadra na którego spodzie jest piasek. Wylewałam łzy, a wraz z nimi część smutku.
* ? *
-Wyślij Tenebris. Nie mogą jej znaleźć!
-Tenebirs?! Wasza Wysokość to..
-Nie ma innego wyjścia!
* * *
Niedługo potem na moim ramieniu usiadł purpurowy motyl. Spojrzałam na niego zapłakanymi oczami. Czułam jakby na mnie patrzył
-Jestem Tenebris Anastazjo. Pomogę ci, dobrze?
___________________________________________
Drugi rozdział...
I podobny, a nawet większy stres niż przy pierwszym.
Bo teraz pewnie macie już jakieś oczekiwania.
I jak, zawiedzeni? A może było okey?
Chętnie poznam wasza opinię.
Narazka!
Misty Blue
-Królowo!
-Co się stało Prince?
-Została odkryta!
-Hm?
-Wybrana! Stała się widoczna.
-Nie... To nie możliwe! Natychmiast zawiadom o tym Lysandrusa!
* * *
-No co ty! Jesteś najpiękniejsza na świecie!
-Chyba trochę przesadzasz...- zarumieniłam się lekko.
-Patrz jak się ślinią na twój widok. Normalnie jak buldog!
Margaret wskazała dłonią na grupkę chłopaków. Zaśmiałam się cicho. Ona zawsze poprawiała mi humor. Była niczym skrzynia pełna dobrych słów i życzliwości, a ona chętnie uchylała mi swoje wieko. Było mi wtedy tak cieplutko na sercu, że mruknęłam cicho i obejmując siebie ramionami,
oparłam się o granatowe szafki ciągnące się przez całą długość korytarza.
-Kto chce usłyszeć najnowsze szkolne ploteczki?- usłyszałam wesoły głos przy uchu
-A!- wystraszona aż odskoczyłam.
Była to Peggy. Taka trochę dziennikarka. Prowadzi szkolną gazetkę. Jest chyba najciekawszą osoba na świecie! Kiedyś schowała się w pokoju nauczycielskim... pod kanapą! Może lepiej to sobie wyobrazicie gdy krótko wam opowiem jak wygląda. Peggy jest dość wysoka, ma 165 wzrostu. Ma czarne włosy o fioletowym połysku i delikatnie opaloną cerę. Ma niebieskie oczy. Uwielbia oliwkowy kolor. Nawet dzisiaj była ubrana w koszulę w kolorze dojrzałych oliwek i ciemnozielone
spodnie z brązowym paskiem.
Jest naprawdę miła... no chyba że stawką jest jakiś super news. Wtedy staje się dzikim zwierzęciem. Tylko nie wiem jakim zwierzakiem była gdy chowała się pod kanapą. Pumą chowającą się w cieniu? Szybka jaszczurką? Nie... chyba raczej myszką. Ale drapieżną... W sumie jest takie coś jak drapieżna mysz? Mniejsza!
Tak czy siak nieźle mnie wystraszyła. i była tym faktem rozbawiona. Uśmiechała się jak głupi do sera... Albo jak mysz do sera? Stop! Koniec gadania o myszach, bo jak tak dalej pójdzie to mysz będzie Bogiem. W sumie mysi Bóg.. Dobra stop! Tak czy inaczej, rozbawiło ją to.
-Jaką plotkę?- powiedziała Meg
-Będziemy mieli nowego ucznia!
-Chcesz mi wmówić, że nowy uczeń od tak sobie przyjdzie w połowie października? Półtorej miesiąca od rozpoczęcia roku szkolnego?- uniosła jedną brew i uśmiechnęła się jakby chciała powiedzieć : "No chyba sobie kpisz"
-Może był chory? Albo.. zażyło mu się cos bardzo złego! Pewnie mu było ciężko i...
-Ana, twoje dobre serce tym razem nie pomoże.- przerwała mi Peggy
-Ouł...
-Czekaj... Ile ty masz wzrostu?
-Um... Mam 157 centymetrów wzrostu...
-Idealnie! Wpakujemy cię pod kanapę w pokoju nauczycielskim.
-Hę?- odsunęłam się o krok
-tobie nie będą wystawać nogi! O! O! Jeszcze lepiej! Do szafy! Ma półtorej metra ale mniejsza, Ewentualnie trochę ukucniesz i...
-Peggy.- Margaret spojrzała na nią.- Zapomnij. Co o nim wiesz?
-Em... Jest zza granicy. Jest w naszym wieku... I tyle. Jego teczka jest pusta. żadnych ocen, uwag nauczycieli itp...
-Może po prostu jest nieuzupełniona.
-Było tylko zdjęcie i imię. Żadnego nazwiska!
-Oj, mów wszystko co wiesz.
-Kruczoczarne włosy. Helix w prawym uchu. Blady. Blado-zielone oczy. Takie trochę oliwkowe. Mega przystojny. Cudne rysy twarzy. Ma na imię Nostrian.
-Dziwne imię..
-A właśnie!- wyciągnęła z dużej torby telefon
A ja już porządnie się w tym wszystkim pogubiłam. Tylko imię zdawało mi się dziwnie znajome. Odbijało mi się echem po głowie. Potrząsnęłam głową, próbując odgonić od siebie myśli. Peggy zaczęła coś wystukiwać w telefonie i po chwili krzyknęła na całą szkołę "Znalazłam!"
-Co znalazłaś?- powiedziała szatynka wzdychając.
-Znaczenie imion. Nostrian posiada trudny charakter i niezachwianą pewność siebie, rzadko ufa innym. Odpowiada numerowi 11. Numerologiczna Jedenastka zaliczana jest do grupy liczb mistrzowskich. To doskonałość. Jego żywiołem jest śmiercionośny ogień, oznaczający iż...
-Dalej!
-Jego patronem jest Hades. Bóg...
-To wiemy! Leć dalej!
-Jest wymagającym kochankiem i...
-Skąd ty to bierzesz?!
-Z internetu. Mam czytać dalej?
-Omiń to zdanie. Bo Anastazja zaraz nam zwieje.
-Typowa Jedenastka to również dobry psycholog i znawca ludzkich charakterów. Imieniny obchodzi 14 lutego, w Walentynki. Koniec!
-Czyli drugi Kastiel... - westchnęłam głęboko
-On tylko głośno szczeka. Muchy by nie tknął. -powiedziała rozbawiona Margaret.
-Ale Nostrian może...
-Ejejej! To tylko opis z internetu.
-To prawda!- broniła się Peggy- Przeczytać wam o Anastazji?
-Dajesz.- powiedziała Meg
-Anastazja jest numerologiczną trójką.Numerologiczna Trójka obdarza radosnym i optymistycznym podejściem do życia. Liczba imienia 3 wprowadza silne związki z naturą i daje osobowość twórczą z dużymi pokładami wyobraźni. Numerologiczna 3 uznawana jest za wibrację bardzo korzystną i przynoszącą szczęście. Jej żywiołem jest woda, oznaczającą...
-Omiń to co ostatnio.
-Anastazja ceni się skromność i oszczędność. Osoby o tym imieniu w bardzo szanuje posiadane dobra. Są cierpliwe i zdolne do poświęceń dla większości, głównie w sferze niematerialnej.
-Starczy.
-Czekaj... WoW! Nie zgadniesz!
-Co?
-Jedenastka z Trójką stworzą doskonały tandem!
-Czyli?
-Idealnie do siebie pasują!
-Bzdura! Margaret ma rację, to wszystko losowe informacje. - powiedziałam i wyprostowałam się- Muszę iść. Powinnam o czymś porozmawiać z Arturem.
***
-Więc, o co chodzi?- Artur spojrzał na mnie z uśmiechem.
Głośno przełknęła ślinę. Zacisnęłam powieki i złożyłam dłonie wpięści. Czułam że brakuje mi tchu. Otworzyłam usta by coś powiedzieć i się zawahałam. Znowu zaczęłam zbierać w sobie siły. "Już Anastazja, już!" Nawet nie wiecie jak wiele odwagi i trudu włożyłam w kolejne słowa.
-Dlaczego mnie zdradzasz?!- krzyknęłam - Proszę nie rób tak! To jest...
-Eh... Jak chcesz. A więc to koniec.
-...- otworzyłam szeroko oczy. Serce zmarło. Puściłam pięści. Byłam w szoku. Jakby ktos rozerwał moej serce na miliardy kawałków.
-To było i tak było tylko na pokaz.- poklepał mnie po ramieniu i wyszedł z klasy. Po chwili przyszła Meg. Po moich policzkach popłynęły łzy.
-Anastazjo?- spojrzała na mnie z troską.
-Mam dość!
-Ana...
-Wolałabym już być najbrzydsza na świecie, niż żeby ktoś tak mnie kochał!
-Czyli jak?
-On widzi tylko mój wygląd... tak jak z resztą prawie wszyscy!
-Prze...
Rozpłakałam się na dobre i pobiegłam holem ku wyjściu. Weszłam do cudownego kubu ogrodników. Idealnie wykponowany ogród. Padłam pod dużą wierzbą i rozpłakałam się na dobre. Ły były jak wylewanie wody z wiadra na którego spodzie jest piasek. Wylewałam łzy, a wraz z nimi część smutku.
* ? *
-Wyślij Tenebris. Nie mogą jej znaleźć!
-Tenebirs?! Wasza Wysokość to..
-Nie ma innego wyjścia!
* * *
Niedługo potem na moim ramieniu usiadł purpurowy motyl. Spojrzałam na niego zapłakanymi oczami. Czułam jakby na mnie patrzył
-Jestem Tenebris Anastazjo. Pomogę ci, dobrze?
___________________________________________
Drugi rozdział...
I podobny, a nawet większy stres niż przy pierwszym.
Bo teraz pewnie macie już jakieś oczekiwania.
I jak, zawiedzeni? A może było okey?
Chętnie poznam wasza opinię.
Narazka!
Misty Blue
sobota, 23 kwietnia 2016
Po pierwsze : Poznaj mnie.
Jeśli czytasz to jako kolejny czytelnik, który będzie to czytać jako zwykłe opowiadanie to w porządku, zostań. Możesz przeczytać.
Ale uważaj! Jeśli zauważysz tu swoje odbicie, natychmiast stąd uciekaj! Wyłącz, usuń z historii i nie wracaj!
Oni wciąż czuwają. Jeśli jesteś taki jak ja, odejdź stąd. Oni cię dopadną. Im więcej wiesz, tym łatwiejszym celem się`stajesz.
Nadal tu jesteś? Dobrze. Zwykły człowieku, miłego czytania.
A ty, który nim nie jesteś, pamiętaj, ostrzegałam.
Po pierwsze:
Poznaj mnie
|
Zacznijmy od tego że od małego miałam pecha... Wychowałam się w domu dziecka. W języku tamtejszych dzieciaków byłam "znajdźką". Bo wiecie, to nie tak że nie miałam rodziców. Miałam. Tylko że oni chyba o mnie w ogóle nie dbali.. tak wtedy mówili opiekunowie. Patologia. Tak to chyba nazywają, gdy dziecko chodzi brudne, matka pije bez umiaru, a ojciec pojawia się w domu tylko na noc, chociaż w moim przypadku na dokładkę lubił umoczyć dzioba w procentach i palić. Czasem nie wracał w ogóle do domu. I tak gdy miałam 9 lat, trafiłam do domu dziecka.
Po prawdzie, byłam chyba najgłupsza ze wszystkich dzieci. Mało mówiłam, bo też i mało umiałam. Nie czytałam ani nie pisałam. Nie rysowałam dobrze, bałam się wszystkiego, nie umiałam sama o siebie zadbać. Byłam jak pisklak z złamanymi nożkami. Gdy o mnie zadbano, nauczyłam się mówić krótkie zdania, które niepoprawnie wymawiałam. Nie umiałam nawet odmienić czasownika. "Anastazja być śpiąca", "Anastazja musieć do toaleta", "Chcieć jeść". Jak to mój opiekun ujął: "Bardzo śliczne i dobre dziecko. Ale głupie niestety...". W szkole odstawałam od innych. Nikt nie chciał mnie adoptować.
Zmieniło się to gdy miałam 12 lat. Już prawie opanowałam sztukę mówienia. Jednak litery, które pisałam przypominały hieroglify, a przeczytanie czegokolwiek sprawiało kłopot. Pojawiło się wtedy małżeństwo. Nie mogło mieć dzieci. Chcieli jakieś adoptować. Jedyne czego wymagali, to żeby miało dobre serce. I tak oto, mimo że byłam głupia, trafiłam po okresie próbnych, na stałe do rodziny White. Taka szansa dzieciaką mojego pokroju nie trafia się dwa razy! Naprawdę sporo się uczyłam. Chciałam być dla nich najlepsza. Bałam się, że mnie zostawią. Tak jak poprzednie 7 rodzin które po tygodniu okresu próbnego poddawało się.
Po wielu godzinach korepetycji, udało mi się wyjść na prostą... prawie. Nadal byłam naiwna jak dziecko. Co ukazało się, gdy zaczęłam uczęszczać do liceum słodki Amoris. Nie chwaląc się, chłopacy uważali że jestem ładna. Miałam jedną serdeczną przyjaciółkę i chłopaka. Byłam szczęśliwa. Do pewnego dnia...
-Margaret?- stanęłam przed wysoką szatynką o błękitnych oczach.Miała łagodne rysy twarzy i lekko zadarty nos, jednak dodawał jej tylko uroku. Rzuciła papierosa na ziemię i zgniotła go podkową czarnego buta.
-Co jest?
-... no bo ... dzisiaj nie możemy wracać razem do domu..
-Niech zgadnę. Zobaczyłaś Nataniela i chciałaś mu pomóc, Amber się wkurzyła i poleciała z krzykiem od ciebie, ty się przestraszyłaś, pojawił się twój książę na białym koniu a załamany całym zdarzeniem gospodarz się zgodził.
-Mniej więcej..- zaśmiałam się nerwowo i podrapałam w tył głowy.
Margaret. To jest właśnie ta przyjaciółka. Czasem przeraża mnie ta jej dedukcja. Istny Sherlock Holmes. Tyle że bez fajki. Właściwie z fajką... współczesną. Czasem zapali okazyjnie, jak to ujęła z nudów. Mówiłam tysiące razy że to szkodzi i tak dalej, ale ta jednym uchem to wpuszcza a drugim wypuszcza. Ogólnie dla niej jestem strasznym dzieciakiem.
Meg wstała z ławki i wyjęła z torby miętową gumę, pewnie by zamaskować odór papierosów. Wysunęła dłoń z paczką w moja stronę. Uśmiechnęłam się promiennie i wzięłam jedną. Powiedziałam wesołe "Dziękuję!". Tak,, wtedy byłam jak dziecko. Wiecznie wesoła i kompletnie nie dojrzała. Tak zachowywały się dzieci z czwartej/piątej klasy, a ja przecież byłam w liceum. Jednak nie za bardzo mnie to obchodziło. Włożyłam gumę do ust i zaczęłam żuć. Na moim ramieniu usiadł biały motyl. Uśmiechnęłam się wesoło.
-Ciebie to się czepiają te motyle. Gdzie nie pójdziemy to do ciebie lgną.
-Mi to nie przeszkadza. Są piękne.- wzięłam go na ręce i położyłam na ramieniu dziewczyny.
-Ale ma wygodne ramię...- usłyszałam dziecięcy głosik. Szkoda tylko, że jedynie ja go usłyszałam. Nie wiem dlaczego go słyszałam.. może to tylko moja wyobraźnia?
- Chyba cię lubi.
-A co, powiedział ci?
-Nie...- skłamałam. Bałam się że uzna mnie za wariatkę.
-Ładnie tak kłamać? - zdawało mi się że motyl na mnie patrzy.
-Em... sprawdzę co u Artura!
Pobiegłam do szkoły. Zgranęłam kosmyk blond włosów za ucho i już chciałam wejść do klasy, ale w porę się zatrzymałam. Zobaczyłam mojego chłopaka, Artura. I wszystko byłoby okej, gdyby tylko nie całował się z jakąś dziewczyną o czarnych włosach. Serce wywinęło mi koziołka. Po chwili poczułam jakieś dziwne ukłucie.
-Artur... a jak zobaczy?- powiedziała patrząc na niego maślanymi oczyma.
-Nic nie zobaczy... Jestem z nią tylko dlatego że wygląda tak jak trzeba. Jest głupia jak pień. Z resztą... dobrze wiesz jak jest.- wbił się w jej usta.
Zemdliło mnie. Cofnęłam się o krok. Zamknęłam oczy i zagryzłam wargę. Następnie uśmiechnęłam się i poszłam swoja drogą. Wtedy... czułam się zraniona. Ale wciąż się uśmiechałam. Nie umiałam tam wejść i wygarnąć tego co o nim myślę. Byłam zbyt naiwna... Myślałam że to co daje mi dotychczas, starczy. I tak zostało. A ja odeszłam gdzieś w głąb szkoły, słysząc tylko krzyk z klasy.
-A! Jakiś robal!
-To tylko motyl...
-Ale jest jakiś dziwny... czarny!
__________________________________________
Hej~!
Tak oto pierwszy rozdział...
Ajajaj! Boże, zaraz wyjdę z siebie!
Serce mam w gardle...
Nie wiem co z tego będzie, ale mam mega wene na to opowiadanie no i dużo nadziei, że to co będę tu pisać przypadnie wam do gustu.
Tak, to będzie fantasty.
Uwielbiam pisać akurat ten gatunek, więc cieszę się że się w sobie zebrałam i zaczęłam pisać do opowiadanie :)
Tak więc oto rozpoczynamy Sezon Pierwszy pt."Złoty Motyl"!
I to w sumie tyle!
Narazka!
Misty Blue
Otwarcie Sezonu Pierwszego
Tak więc oto, postanowiłam ten sezon nazwać:
Narazka!
Misty Blue
"Złoty Motyl"
Czuję się jak małe dziecko na Boże Narodzenie. Nie mogę się doczekać aby go opublikować! Dobra, Wdech wydech.. Serio mam serce w gardle. Jestem strasznie podekscytowana, ale też mam małe obawy czy się przyjmie...
Aż ciężko mi jakkolwiek ułożyć ten post!
Po prawdzie, najprzyjemniej i najłatwiej pisze mi się fantasty, ale jako tako nigdy nie publikowałam swoich dzieł spod tego gatunku. Naprawdę nie wiem czy wam się spodoba czy nie...
Mam jednak nadzieję że przypadnie wam do gustu! Rozdziały... będą się pojawiać jak je napiszę xD
Pierwszy ukaże się dziś rano.
I to chyba by było na tyle.
Misty Blue
poniedziałek, 11 kwietnia 2016
[DEMO]
-Ana spokojnie...- szatynka niepewnie usiadła obok dziewczyny.Przeczesała kasztanowe włosy palcami, patrząc przy tym lazurowymi oczyma na przyjaciółkę. A wzrok miała badawczy, jakby przez patrzenie miała ją zrozumieć.- No to... jaki plan?
-Puki co żaden...- warknęła blondynka - Muszę coś wymyślić i to szybko... Z tym gościem coś jest nie tak..- podrapała się po rozczochranej czuprynie. Jej soczyście zielone oczy spoglądały w szkicownik.Narysowany tam był brunet o przydługich włosach, wyraźnych rysach twarzy w której proporcje były wręcz idealne, bystre oczy wręcz idealnie komponowały się z resztą twarzy.. Miała niezwykle skupiony wzrok, podobny do tego szatynki, z tą różnicą że ona szukała zupełnie czego innego.- Co jest z nim nie tak?
-Powiedzieć ci? Nic! To ciacho z kremem, a na dodatek cię lubi.
-...
-Słuchaj, czy to nie jest to o czym marzyłaś? Serio nieźle sobie popsułaś wygląd i tak dalej, więc on patrzy tylko na twoje serducho!- powiedziała wesoło szatynka patrząc na przyjaciółkę z uśmiechem, który po chwili zmienił się w grymas.- Słuchasz mnie ty?
-Co on teraz ma?- spytała kompletnie omijając temat
-W-F?
-Idziemy do szatni.
-WoW! Spokojnie! Żeby tak od razu?
-On zawsze wchodzi ostatni, gdy reszta się przebierze. Ma coś do ukrycia.- wstała z krzesła odrzucając włosy od tyłu.Miała zdecydowany wyraz twarzy.
-Ja na to się nie piszę... Nataniel nie byłby zadowolony. Pamiętasz jak Su się kiedyś tam wpakowała?
-Mówi się trudno. Trzymaj za mnie kciuki.
Wrzuciła plecak do szafki po czym ją zamknęła. Po cichu weszła do szatni chłopaków. Oprócz tego że bł tam niezły syf, to i równie źle pachniało. Rząd czerwonych szafek ciągnął się od wejścia aż to tylnej ściany, a na środku stała dość wąska ławka. Wszystko pięknie, no ale szkoda że wyglądało jakby przeleciało tam tornado... Przełknęła głośno ślinę. "Bez jaj.." Niepewnie otworzyła jakąś szafkę. Widząc bokserki i ubrania, od razu ja zamknęła. Za trzecim razem znalazła pustą.
-Su też tak zrobiła..
Weszła do środka i zamknęła się.Westchnęła. Po chwili zabrzmiał dzwonek. Wspominałam że nie za dobrze tam pachniało? No to wtedy zrobiło się co najmniej trzy razy gorzej. Dziewczyna aż zadrżała. Postanowiła puki co nie patrzeć. Jednak doskonale wszystko słyszała. No, a najbardziej kłótnie Kastiela i Nataniela. Gdy wszyscy opuścili szatnię, do środka wszedł Nostrian. Dziewczyna przysunęła się do przodu. Zdjął koszulę.Oczy jej się rozszerzyły. Była w szoku. Miała ochotę krzyczeć ze strachu. To dziwne uczucie pożerało ją od środka. W porównaniu z tym co on miał na Plecach, Nataniel i Lysander mogą się schować. Już wiedziała, że to nie jest zwykły chłopak...
-No co ty! Jesteś najpiękniejsza na świecie!
-Haha! Chyba trochę przesadzasz...
-Patrz jak się ślinią na twój widok. Normalnie jak buldog!
-Mam dość!
-Ana...
-Wolałabym już być najbrzydsza na świecie, niż żeby ktoś tak mnie kochał!
-Czyli jak?
-On widzi tylko mój wygląd... tak jak z resztą prawie wszyscy!
-Anastazja, co ty robisz?!
-Kończę to! Od dzisiaj będę grać inaczej!
-Mój Boże... jak ty wyglądasz...
-Gorzej. I o to chodziło.
-Meg, zostaniesz? Mimo wszystko?
-Słuchaj, ja lubiłam w tobie od początku twoje zawzięcie. Po tym wszystkim to ja cię cholera kocham jak siostrę rodzoną!
-... to dobrze.
-No i to dobre serducho.
-Że chcesz teraz szukać chłopaka? Po tym jak się oszpeciłaś?
-Tak!
-Coś ty taka wesoła?
-Bo teraz już nikt nie będzie mnie kochać za mój wygląd!
-To proste Megi.
-Właśnie nie..
-Albo będę kochać naprawdę albo zostanę starą panną z moim psem.
-Ostro... I to w trybie hard jakby to ujął Armin.
-Nie, nie, nie!
-Ale o to od początku ci chodziło Ana!
-Margaret, ja już sama nie wiem! Ale to nie tak miało być!
-Małe brzydkie kaczątko idzie do księcia?
-Zamknij się Amber...
-To tak jakby Sucrette chciała być z moim Kastielem!
-Puść!
-Najpierw ze mną do cholery pogadaj!
-Nie!
-Nie wiem co cię ugryzło Anastazjo ale...
-To nie ma sensu...
-Chcesz tego?
-Tak Lysander. Chcę.
-Anastazjo, ja...
-To nie przejdzie...
-Puki co żaden...- warknęła blondynka - Muszę coś wymyślić i to szybko... Z tym gościem coś jest nie tak..- podrapała się po rozczochranej czuprynie. Jej soczyście zielone oczy spoglądały w szkicownik.Narysowany tam był brunet o przydługich włosach, wyraźnych rysach twarzy w której proporcje były wręcz idealne, bystre oczy wręcz idealnie komponowały się z resztą twarzy.. Miała niezwykle skupiony wzrok, podobny do tego szatynki, z tą różnicą że ona szukała zupełnie czego innego.- Co jest z nim nie tak?
-Powiedzieć ci? Nic! To ciacho z kremem, a na dodatek cię lubi.
-...
-Słuchaj, czy to nie jest to o czym marzyłaś? Serio nieźle sobie popsułaś wygląd i tak dalej, więc on patrzy tylko na twoje serducho!- powiedziała wesoło szatynka patrząc na przyjaciółkę z uśmiechem, który po chwili zmienił się w grymas.- Słuchasz mnie ty?
-Co on teraz ma?- spytała kompletnie omijając temat
-W-F?
-Idziemy do szatni.
-WoW! Spokojnie! Żeby tak od razu?
-On zawsze wchodzi ostatni, gdy reszta się przebierze. Ma coś do ukrycia.- wstała z krzesła odrzucając włosy od tyłu.Miała zdecydowany wyraz twarzy.
-Ja na to się nie piszę... Nataniel nie byłby zadowolony. Pamiętasz jak Su się kiedyś tam wpakowała?
-Mówi się trudno. Trzymaj za mnie kciuki.
Wrzuciła plecak do szafki po czym ją zamknęła. Po cichu weszła do szatni chłopaków. Oprócz tego że bł tam niezły syf, to i równie źle pachniało. Rząd czerwonych szafek ciągnął się od wejścia aż to tylnej ściany, a na środku stała dość wąska ławka. Wszystko pięknie, no ale szkoda że wyglądało jakby przeleciało tam tornado... Przełknęła głośno ślinę. "Bez jaj.." Niepewnie otworzyła jakąś szafkę. Widząc bokserki i ubrania, od razu ja zamknęła. Za trzecim razem znalazła pustą.
-Su też tak zrobiła..
Weszła do środka i zamknęła się.Westchnęła. Po chwili zabrzmiał dzwonek. Wspominałam że nie za dobrze tam pachniało? No to wtedy zrobiło się co najmniej trzy razy gorzej. Dziewczyna aż zadrżała. Postanowiła puki co nie patrzeć. Jednak doskonale wszystko słyszała. No, a najbardziej kłótnie Kastiela i Nataniela. Gdy wszyscy opuścili szatnię, do środka wszedł Nostrian. Dziewczyna przysunęła się do przodu. Zdjął koszulę.Oczy jej się rozszerzyły. Była w szoku. Miała ochotę krzyczeć ze strachu. To dziwne uczucie pożerało ją od środka. W porównaniu z tym co on miał na Plecach, Nataniel i Lysander mogą się schować. Już wiedziała, że to nie jest zwykły chłopak...
Była piękna...
-No co ty! Jesteś najpiękniejsza na świecie!
-Haha! Chyba trochę przesadzasz...
-Patrz jak się ślinią na twój widok. Normalnie jak buldog!
.. jednak tylko przez to cierpiała...
-Ana...
-Wolałabym już być najbrzydsza na świecie, niż żeby ktoś tak mnie kochał!
-Czyli jak?
-On widzi tylko mój wygląd... tak jak z resztą prawie wszyscy!
... postanowiła to zmienić.
-Anastazja, co ty robisz?!
-Kończę to! Od dzisiaj będę grać inaczej!
Mimo że wyglądała inaczej...
-Mój Boże... jak ty wyglądasz...
-Gorzej. I o to chodziło.
... to serce, pozostało takie samo.
-Słuchaj, ja lubiłam w tobie od początku twoje zawzięcie. Po tym wszystkim to ja cię cholera kocham jak siostrę rodzoną!
-... to dobrze.
-No i to dobre serducho.
W poszukiwaniu prawdziwej miłości...
-Że chcesz teraz szukać chłopaka? Po tym jak się oszpeciłaś?
-Tak!
-Coś ty taka wesoła?
-Bo teraz już nikt nie będzie mnie kochać za mój wygląd!
.. rozegra grę....
-To proste Megi.
-Właśnie nie..
-Albo będę kochać naprawdę albo zostanę starą panną z moim psem.
-Ostro... I to w trybie hard jakby to ujął Armin.
... w której spotka gracza, którego nie obowiązują reguły.
-Nie, nie, nie!
-Ale o to od początku ci chodziło Ana!
-Margaret, ja już sama nie wiem! Ale to nie tak miało być!
Obaj będą mieli przeciwników...
-Małe brzydkie kaczątko idzie do księcia?
-Zamknij się Amber...
-To tak jakby Sucrette chciała być z moim Kastielem!
... i przeszkody...
-Puść!
-Najpierw ze mną do cholery pogadaj!
-Nie!
-Nie wiem co cię ugryzło Anastazjo ale...
-To nie ma sensu...
.. oraz zastępcze miłości.
-Chcesz tego?
-Tak Lysander. Chcę.
A Happy End, będzie pod znakiem zapytania...
-Anastazjo, ja...
-To nie przejdzie...
... a wszystko zaczęło się od piękna, które widzi tylko serce...
"Niewidzialne piękno"
Premiera: 24 kwietnia 2016
Subskrybuj:
Posty (Atom)