środa, 15 czerwca 2016

Po czwarte: Znajomy i nieznajomy w szpitalu.

        Wszystko mnie bolało... Bałam się albo po prostu nie miałam siły otworzyć oczu. W tyle słyszałam ciche mechaniczne pykanie, które niosło się po moich uszach niczym echo. Jakiś taki.... dziwny zapach. Ni to chemiczny ni to mdły... Zimno. Tak, wtedy na pewno było mi zimno. To co było na zewnątrz zdawało mi się takie syntetyczne oraz sztuczne, a to co wewnątrz mnie? Nijakie, takie puste... Jakby ktoś mnie wyprał z uczuć, jakby nic mi się nie chciało. Byłam drętwa i mało co kojarzyłam.

Tup, tup, tup.

        Ktoś szedł. I, zatrzymał się przy mnie. Coś dotknęło mojej dłoni... to było takie ciepłe, przyjemne... Potem chciało odejść. Złapałam to, nie chciałam by odchodziło. Syknęłam cicho. Ręka straszliwie mnie zabolała i odczułam takie okropne mrowienie... Złapałam głęboki oddech. 

-Chcesz bym został?- echo w uszach nie pozwalało na rozpoznanie jego głosu.

       Wydałam z ciebie jakiś dziwny dźwięk po czym głucho powiedziałam "tak". Szuranie czegoś o podłogę i głuche stuknięcie. To ciepło jakby się podzieliło i jego mniejsza część delikatnie gładziła wierzch mojej dłoni. Dopiero po jakimś czasie zrozumiałam że to czyjaś ręka.

-Kim ty jesteś?- rozległ się kobiecy głos.
-Nikim ważnym.-To ciepło odeszło. Wyciągnęłam dłoń, by złapać tamtą rękę.
-Ej, możesz zostać. Ona chyba cię zna.
-.... czas już na mnie. - poczułam podmuch powietrza przy uchu. Ciepły. Jakby oddech. - Nie jesteś tą dziewczyną której szukam...

Stuk, tup, szuranie i znowu tup, tup. 

       Nie ma. Nikogo nie ma. Jednak wtedy doszło do mnie, że był to jakiś chłopak. Wtedy myślałam że chyba pomylił sale, bo powiedział że nie jestem dziewczyną której szuka i że to było miłe z jego strony że został. Jak wtedy strasznie się pomyliłam...

*?*

-Wasza wysokość, nie rozpoznał jej.
-To normalne. Tenebris skutecznie ją zakrywa.
-Jeśli można spytać, czy to było konieczne?
-Lysandrusie, inaczej nie można było.
-Rozumiem.
-Nie mniej, twoja rola się tu nie kończy. Tym bardziej musisz ja pilnować.
-Ale...
-Żadnego ale. Musimy. Jeśli nie będziesz zdolny od tego, wyślę nowego strażnika. A przez to może jeszcze bardziej cierpieć.
-To będzie zbędne. Zajmę się nią najlepiej jak umiem.
-Mam taką nadzieję. Tamten demon będzie chodził z nią do klasy. Możliwe że kiedyś ją wyczuje.
-Nie można się go po prostu pozbyć?
-Nie. To zachwieje równowagę.
-Królowo, za przeproszeniem, oni już zachwiali równowagę! Chcą zagarnąć Wybraną!
-Nie mamy na to znaczących dowodów. Poza tym tamten jest synem En.
-En? Chodzi o...
-Przestań! Nie wymawiaj tego przeklętego imienia. To przynosi same nieszczęścia.
-Wybacz królowo.
- A teraz temat drugi... Zaliczyłeś geografię?
-Em...
-Czuję się jakbym miała dziecko w pierwszej klasie.
-Wybacz królowo.
-I teraz temat najmniej przyjemny. Za bardzo spoufalasz się z Wybraną.
-Przepraszam co?
-N ie muszę ci chyba przypominać co postanowiono wczoraj.
-Nic na ten temat nie wiem.
-Za miesiąc, Wybrana poślubi...

***

*Kolejnego dnia*

         Udało mi się otworzyć oczy. Zobaczyłam siedzącego przy moim łóżku Lysandra. Z bólem podniosłam się do siadu.Czułam się tak jakby wszystkie mięśnie zaczęły mi pękać. jęknęłam cicho. Chłopak od razu się obudził. Złapał mnie za ramiona i z powrotem położył. Wyglądał na zatroskanego.

-Nie powinnaś wstawać...
-Gdy mnie tak kładziesz to bolą mnie plecy.
-... wybacz... nie znam się za bardzo na medycynie.
-Nie szkodzi... Mogę mieć do ciebie nietypową prośbę?
-Jaką?
-Um...- zrobiłam się cała czerwona- Czy mógłbyś.... mnie przy przytulić?
-Hm?
-Jeśli nie możesz... znaczy się jeśli nie chcesz, w sumie nie móc też... to nie musisz tego robić! Znaczy się to twoja wolna...
-Za dużo czasem mówisz.- usiadł an brzegu łóżka szpitalnego. delikatnie się schylił i mnie przytulił. Zawstydzona delikatnie się w niego wtuliłam. Potrzebowałam wtedy czyjegoś ciepła. -Co ci głuptasie do łowy przyszło by się tak poharatać?\
-To długa historia... Co ja robię w szpitalu?
-Straciłaś sporo krwi. Chciałem cię odwiedzić bo zostawiłaś coś w pokoju pielęgniarki. Gdy wszedłem do domu twoi rodzice klęczeli przy tobie a ty byłaś cała pocięta i leżałaś na cieknącym od krwi dywanie...
-I co zrobiłeś?
-... wolę o tym nie mówić... poza tym, jesteś aż nadmiernie ciekawa.
-Proszę... powiedź...
-...  uciekłem, a potem wróciłem...
-Rozumiem.- uśmiechnęłam się.- Też chyba bym, na początku tak zrobiła.

_______________________________________
Cześć!
A oto nowy (trochę spóźniony) rozdział!
Wiem, wiem. Troszkę krótki i słabszy od reszty.
Ale tak wygląda mój mózg tydzień przed końcem roku szkolnego.
Zigi: Stosunkowo jest trochę przeciążony i nie działa jak trzeba.
Otóż to.
Zigi: Jednego nie rozumiem. Materiał omówiony, więc po co chodzić do szkoły? Nie można szybciej zrobić zakończenia?
Nie. Musza nas zamęczyć.
Zigi: Sadyści. Jak No...
Ci, ci, ci! Nic o fabule dalszej nie mówimy!
Zigi: A co dostanę w zamian?
Mleko.
Zigi: Ile?
250 ml.
Zigi: Chyba se kpisz. dwa litry.
Maksymalnie pół.
Zigi:... więcej nie dasz?
Nie.
Zigi: Niech będzie. Ani mru mru z siebie nie wydam..
Mruczeć możesz. Byleby nie o fabule.

Pozdrawia zmęczona Misty i spragniony mleka Zigi. 

1 komentarz:

  1. " Zaliczyłeś geografię?" Jezu jak ja nienawidze Geografii xD to pytanie zawsze padało z ust moich rodzicieli w liceum. Miałam takiego potwora za nauczycielkę, że jeszcze czasami śni mi się po nocach i dodatkowo jak ją raz widziałam, aż schowałam się za krzakiem. Wole by mnie nie widziała - nazywała mnie kosmita za mój ubiór ._."

    Ohh nasza bohaterka ma już wybranego narzeczonego? Nie ! Nie ! Nie! Ona ma sobie sama wybrać! A nie jakieś średniowiecze by innym mężów wybierać -_-!

    Mimo, że rozdzialik krótki mi się starsznie podobał i czekam z niecierpliwością na następny. Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń