Jeśli czytasz to jako kolejny czytelnik, który będzie to czytać jako zwykłe opowiadanie to w porządku, zostań. Możesz przeczytać.
Ale uważaj! Jeśli zauważysz tu swoje odbicie, natychmiast stąd uciekaj! Wyłącz, usuń z historii i nie wracaj!
Oni wciąż czuwają. Jeśli jesteś taki jak ja, odejdź stąd. Oni cię dopadną. Im więcej wiesz, tym łatwiejszym celem się`stajesz.
Nadal tu jesteś? Dobrze. Zwykły człowieku, miłego czytania.
A ty, który nim nie jesteś, pamiętaj, ostrzegałam.
Po pierwsze:
Poznaj mnie
|
Zacznijmy od tego że od małego miałam pecha... Wychowałam się w domu dziecka. W języku tamtejszych dzieciaków byłam "znajdźką". Bo wiecie, to nie tak że nie miałam rodziców. Miałam. Tylko że oni chyba o mnie w ogóle nie dbali.. tak wtedy mówili opiekunowie. Patologia. Tak to chyba nazywają, gdy dziecko chodzi brudne, matka pije bez umiaru, a ojciec pojawia się w domu tylko na noc, chociaż w moim przypadku na dokładkę lubił umoczyć dzioba w procentach i palić. Czasem nie wracał w ogóle do domu. I tak gdy miałam 9 lat, trafiłam do domu dziecka.
Po prawdzie, byłam chyba najgłupsza ze wszystkich dzieci. Mało mówiłam, bo też i mało umiałam. Nie czytałam ani nie pisałam. Nie rysowałam dobrze, bałam się wszystkiego, nie umiałam sama o siebie zadbać. Byłam jak pisklak z złamanymi nożkami. Gdy o mnie zadbano, nauczyłam się mówić krótkie zdania, które niepoprawnie wymawiałam. Nie umiałam nawet odmienić czasownika. "Anastazja być śpiąca", "Anastazja musieć do toaleta", "Chcieć jeść". Jak to mój opiekun ujął: "Bardzo śliczne i dobre dziecko. Ale głupie niestety...". W szkole odstawałam od innych. Nikt nie chciał mnie adoptować.
Zmieniło się to gdy miałam 12 lat. Już prawie opanowałam sztukę mówienia. Jednak litery, które pisałam przypominały hieroglify, a przeczytanie czegokolwiek sprawiało kłopot. Pojawiło się wtedy małżeństwo. Nie mogło mieć dzieci. Chcieli jakieś adoptować. Jedyne czego wymagali, to żeby miało dobre serce. I tak oto, mimo że byłam głupia, trafiłam po okresie próbnych, na stałe do rodziny White. Taka szansa dzieciaką mojego pokroju nie trafia się dwa razy! Naprawdę sporo się uczyłam. Chciałam być dla nich najlepsza. Bałam się, że mnie zostawią. Tak jak poprzednie 7 rodzin które po tygodniu okresu próbnego poddawało się.
Po wielu godzinach korepetycji, udało mi się wyjść na prostą... prawie. Nadal byłam naiwna jak dziecko. Co ukazało się, gdy zaczęłam uczęszczać do liceum słodki Amoris. Nie chwaląc się, chłopacy uważali że jestem ładna. Miałam jedną serdeczną przyjaciółkę i chłopaka. Byłam szczęśliwa. Do pewnego dnia...
-Margaret?- stanęłam przed wysoką szatynką o błękitnych oczach.Miała łagodne rysy twarzy i lekko zadarty nos, jednak dodawał jej tylko uroku. Rzuciła papierosa na ziemię i zgniotła go podkową czarnego buta.
-Co jest?
-... no bo ... dzisiaj nie możemy wracać razem do domu..
-Niech zgadnę. Zobaczyłaś Nataniela i chciałaś mu pomóc, Amber się wkurzyła i poleciała z krzykiem od ciebie, ty się przestraszyłaś, pojawił się twój książę na białym koniu a załamany całym zdarzeniem gospodarz się zgodził.
-Mniej więcej..- zaśmiałam się nerwowo i podrapałam w tył głowy.
Margaret. To jest właśnie ta przyjaciółka. Czasem przeraża mnie ta jej dedukcja. Istny Sherlock Holmes. Tyle że bez fajki. Właściwie z fajką... współczesną. Czasem zapali okazyjnie, jak to ujęła z nudów. Mówiłam tysiące razy że to szkodzi i tak dalej, ale ta jednym uchem to wpuszcza a drugim wypuszcza. Ogólnie dla niej jestem strasznym dzieciakiem.
Meg wstała z ławki i wyjęła z torby miętową gumę, pewnie by zamaskować odór papierosów. Wysunęła dłoń z paczką w moja stronę. Uśmiechnęłam się promiennie i wzięłam jedną. Powiedziałam wesołe "Dziękuję!". Tak,, wtedy byłam jak dziecko. Wiecznie wesoła i kompletnie nie dojrzała. Tak zachowywały się dzieci z czwartej/piątej klasy, a ja przecież byłam w liceum. Jednak nie za bardzo mnie to obchodziło. Włożyłam gumę do ust i zaczęłam żuć. Na moim ramieniu usiadł biały motyl. Uśmiechnęłam się wesoło.
-Ciebie to się czepiają te motyle. Gdzie nie pójdziemy to do ciebie lgną.
-Mi to nie przeszkadza. Są piękne.- wzięłam go na ręce i położyłam na ramieniu dziewczyny.
-Ale ma wygodne ramię...- usłyszałam dziecięcy głosik. Szkoda tylko, że jedynie ja go usłyszałam. Nie wiem dlaczego go słyszałam.. może to tylko moja wyobraźnia?
- Chyba cię lubi.
-A co, powiedział ci?
-Nie...- skłamałam. Bałam się że uzna mnie za wariatkę.
-Ładnie tak kłamać? - zdawało mi się że motyl na mnie patrzy.
-Em... sprawdzę co u Artura!
Pobiegłam do szkoły. Zgranęłam kosmyk blond włosów za ucho i już chciałam wejść do klasy, ale w porę się zatrzymałam. Zobaczyłam mojego chłopaka, Artura. I wszystko byłoby okej, gdyby tylko nie całował się z jakąś dziewczyną o czarnych włosach. Serce wywinęło mi koziołka. Po chwili poczułam jakieś dziwne ukłucie.
-Artur... a jak zobaczy?- powiedziała patrząc na niego maślanymi oczyma.
-Nic nie zobaczy... Jestem z nią tylko dlatego że wygląda tak jak trzeba. Jest głupia jak pień. Z resztą... dobrze wiesz jak jest.- wbił się w jej usta.
Zemdliło mnie. Cofnęłam się o krok. Zamknęłam oczy i zagryzłam wargę. Następnie uśmiechnęłam się i poszłam swoja drogą. Wtedy... czułam się zraniona. Ale wciąż się uśmiechałam. Nie umiałam tam wejść i wygarnąć tego co o nim myślę. Byłam zbyt naiwna... Myślałam że to co daje mi dotychczas, starczy. I tak zostało. A ja odeszłam gdzieś w głąb szkoły, słysząc tylko krzyk z klasy.
-A! Jakiś robal!
-To tylko motyl...
-Ale jest jakiś dziwny... czarny!
__________________________________________
Hej~!
Tak oto pierwszy rozdział...
Ajajaj! Boże, zaraz wyjdę z siebie!
Serce mam w gardle...
Nie wiem co z tego będzie, ale mam mega wene na to opowiadanie no i dużo nadziei, że to co będę tu pisać przypadnie wam do gustu.
Tak, to będzie fantasty.
Uwielbiam pisać akurat ten gatunek, więc cieszę się że się w sobie zebrałam i zaczęłam pisać do opowiadanie :)
Tak więc oto rozpoczynamy Sezon Pierwszy pt."Złoty Motyl"!
I to w sumie tyle!
Narazka!
Misty Blue
Powiem ci jedno, czytałam to na głos, żeby wczuć się jak najlepiej w główną bohaterkę i w trakcie czytania ostatnich akapitów, wręcz poczułam jak chcę mi się płakać, a ręka zaczyna świerzbić. Świetny początek, naprawdę mi się podobało, trzymaj tak dalej. Pozdrawiam oraz oczywiście życzę weny! ^^
OdpowiedzUsuńOjejku, dziękuję ^^ Az mi na serduszku ciepło..
OdpowiedzUsuńCiesze się że ci się spodobało :)
Również pozdrawiam!
Uhuhuhuhu.
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać kolejnego. A mówią, że głupota nie boli xD Czas przełamać stereotypy :v. Jestem bardzo ciekawa dalszego rozwoju wydarzeń, gdyż zachęciłaś mnie tym rozdziałem. Czekam, pozdrawiam, życzę weny XxX
Jeju... naprawdę się cieszę ^^
UsuńRównież pozdrawiam!